Co łączy absolwentkę filmoznawstwa z podróżami po świecie kuchni? Blog kulinarno-podróżniczy Czanieckich. W końcu filmy to też podróże, tylko takie bez ruszania się z fotela. Poznajcie Marzenę Kocurek, która będzie nam przybliżać niebezpieczne związki kulinariów i filmów, nawiązując do własnych i cudzych (a co, kto jej zabroni?) doświadczeń w tej materii. Oddajemy jej głos – Marzeno, prowadź nas za rurki po gęstych kadrach kulinarnych megahitów.
Na temat motywu jedzenia w filmach powstało już wiele prac doktorskich, a podejrzewam, że również niejedna habilitacja. Któż z nas nie oblewa się rumieńcem na wspomnienie sceny z „9 1/2 tygodnia”, kiedy to piękny jeszcze i młody Mickey Rourke, karmi Kim Basinger zawartością swojej lodówki, rozpoczynając w ten sposób pierwszy akt miłosnych igraszek? Któż nie przełyka nerwowo śliny na myśl o przepiórkach w sarkofagach z niezapomnianej „Uczty Babette”?
[slideshow_deploy id=”1694″]
Moje wspomnienie z tym filmem wiąże się ze studiami na krakowskim filmoznawstwie i wspólnymi powrotami po projekcjach filmowych, kończącymi się niezmiennie w nieistniejącym już barze mlecznym „Barcelona”….
Zamawialiśmy jedyną potrawę, jaką można było tam zjeść bez uszczerbku na zdrowiu – pierogi ruskie – i wspominaliśmy potrawy, jakie zaserwowała swoim gościom Babette. I daję słowo, że owe pierogi przybierały nagle smak przepiórek czy blinów gryczanych z kawiorem – właśnie tak sugestywnie oddziaływała na nas magia kina.
[slideshow_deploy id=”1699″]
Jednak jedzenie w filmie odgrywało różne role. W „Wielkim żarciu” symbolizowało kres konsumpcji, kulturę przesytu – bohaterowie postanowili bowiem umrzeć z przejedzenia. Jedzenie nie było tylko jedzeniem – było symbolem „konającej z przesytu” klasy próżniaczej, która nie wiedząc co zrobić ze swoim życiem, postanawia je zakończyć. Podobne, choć jeszcze bardziej ironiczne podejście, pojawiło się w „Niezwykłym uroku burżuazji”, gdzie mistrz surrealizmu, Luis Bunuel, kazał swoim bohaterom spożywać posiłek w odosobnieniu, traktując je jako czynność wstydliwą.
Jedzenie może być również symbolem niewypowiedzianego uczucia. Jak w filmie „Jedz, pij, kobieto, mężczyzno”, w którym śledzimy skomplikowane przygotowania do kolacji, jaką serwuje swoim trzem córkom ojciec, emerytowany kucharz. Nie potrafi z nimi rozmawiać, nie rozumie ich wyborów – jedyny sposób, w jaki może wyznać im miłość to wykwintne potrawy, jakie dla nich przygotowuje.
[slideshow_deploy id=”1704″]
Jedzenie pomaga także zapomnieć. Doświadcza tego bohater filmu „Chunking Express”, który po tym, jak rzuciła go dziewczyna, kupuje puszki z ananasami, z datą przydatności do spożycia wyznaczoną na 1 maja – dokładnie miesiąc po ich rozstaniu. Postanawia, że tego dnia zje je wszystkie i w ten sposób zapomni o utraconej miłości. I zadziałało!
[slideshow_deploy id=”1710″]
Wracając do magii kina – co jeśli nie ona, kazała mi biec do nocnego sklepu po kilkugodzinnych seansach spędzonych na oglądaniu „Rodziny Soprano”, by kupić spaghetti, przygotować jego ogromną porcję i cieszyć się wraz z Tony’m oraz resztą rodziny? Nigdy jeszcze spaghetti nie smakowało tak dobrze jak wtedy, kiedy przyjemność jedzenia dzieliłam z ekranowymi bohaterami.
[slideshow_deploy id=”1727″]
Zatem – smacznego oglądania!